OJCOWIE OLIMPII

„Ojcowie Olimpii”

Powiadają, że niedopowiedzenia w istotnych kwestiach mogą wynikać z niewiedzy, względnie mogą mieć bardziej złożone podłoże.
Ponieważ trudno dopatrywać się w lansowanej obecnie - również w "Merkuriuszu Wojnickim" - historii powstania wojnickiego Klubu "Olimpia", tego drugiego - Jarosław Grajewski, taksówkarz wojnicki - uznał, że należy wyjaśnić gdzie leży prawda związana z tym wydarzeniem i podać ją do publicznej wiadomości.
Jako były czynny zawodnik tego Klubu, później działacz a obecnie zagorzały kibic, poczuł się zobligowany do wyjaśnienia nieścisłości a konkluzje swych ustaleń zawarł w szerokim opowiadaniu, które przełożył obecnym władzom "Olimpii".
Ponieważ odpis tego opracowania dotarł i do mnie, pozwolę sobie zacytować kilka istotnych wątków i krótko ustosunkować się do nich. Język jego barwny i podniosły styl mówią, że Grajewski jest przejęty tym problemem a co się z tym wiąże - ustalenia jego mogą być najbliższe prawdy.
Cytuję dosłownie, z tym większą satysfakcją, że przy tej okazji będę mógł przedstawić kilka ciekawych wojnickich sylwetek.
(...)W obecnej historii są nieporozumienia, nieścisłości i pomyłki, bo faktycznie Ci ludzie, którzy tworzyli i organizowali ten klub, byli jego pionierami i założycielami zostali prawdopodobnie przez niewiedzę, po prostu pominięci i zapomniani. Tak być nie powinno, dlatego postanowiłem odszukać i porozmawiać z kompetentnymi ludźmi, ówczesnymi piłkarzami, którzy pamiętają jak było.
...Chętnie się ze mną wiedzą podzielili panowie: Stanisław Jarosz (1933), Stefan Zieliński (1933), Franciszek Bochenek (1931), Józef Karaś (1932), Tadeusz Zieliński (1936) oraz publicysta w "Merkuriuszu Wojnickim" - Wojciech Bykiewicz. Stanisław Bykiewicz - kmdr. Marynarki w stanie spoczynku, wyjaśnił skąd się wzięła nazwa klubu. ... Jest rok 1946 i ten właśnie należy uznać za początek klubu, który później przyjął nazwę "Olimpia". Pierwszymi, którzy pomyśleli o zorganizowanej formie działalności tego zespołu byli panowie" Setlak Władysław (1907), Kazimierz Bykiewicz (1923), Teodor "Tolek" Karaś (1903), Stanisław "Dziadziu" Migoń (1896).
Ojcem chrzestnym klubu, według Stanisława Bykiewicza, ówczesnego zawodnika, był Marian Klimczyk - bramkarz, który zaproponował dla niego nazwę "Olimpia". ...W roku 1947 zgłoszono oficjalnie klub z LZS w Brzesku oraz zarejestrowano go na nazwisko Kazimierza Bykiewicza i jego też należy uznać za pierwszego prezesa "Olimpii". ...Pan Stanisław Migoń był w Wojniczu barwną postacią i gospodarzem tego klubu. Szył i naprawiał chłopcom stroje i właściwie to u niego w domu, przez dłuższy okres klub miał siedzibę. ...W 1950r. Pan Władysław Setlak skupia się na działalności OSP i rezygnuję - wycofuję się również Kazimierz Bykiewicz. Nieustannie nad Olimpia czuwa "Dziadziu" Migoń a prezesem zostaję Franciszek Bohenek - zawodnik. ... W 1954 roku w terminie spóźnionym zostaję powołany do wojska.
I znowu zostaję na placu boju "Dziadziu" Migoń i wtedy to właśnie na prezesurę wychodzi Tadeusz Kasperek - zawodnik, działacz młodzieżowy, orkiestrant, strażak OSP - który tę funkcję sprawuję przez następnych kilka, a może kilkanaście lat(...)
...Dalsza historia "Olimpii" jest już dobrze udokumentowana. ...Z oczywistych przyczyn zacytowałem tutaj najistotniejsze urywki szerokiego opracowania Jarosława Grajewskiego, a co do ustaleń, to wypada mi się zgodzić jako, że osobiście znałem tych ludzi i ich zasługi, zresztą nie tylko w dziedzinie sportu.
Ze swojej strony, do opracowania pana Grajewskiego, mogę dodać krótki przyczynek. "Na początku było słowo" - no i - grupa chętnych chłopców. Nie było piłki ani butów, nie było strojów, ba nie było nawet boiska.

Kazimierz Bykiewicz:

Był synem Julii ze Surych i Tadeusza Bykiewiczów. Urodził się 29 listopada 1923 roku w Wojniczu i to uczęszczał do Szkoły Powszechnej im. Św Jana Kantego. Zawodu masarsko - rzeżnickiego uczył się u Pana Aleksandra "Olusia" Królikiewicza, który miał warsztat i sklep przy ul. Tarnowskiej, poniżej narożnej apteki Pana Józefa Pazdirka. Szkołę życia pobierał podczas okupacji nienieckiej, kiedy to zmarł mu ojciec Tadeusz, osierocając liczną rodzinę.
Utrzymanie rodziny spadło w głównej mierze na barki Kazimierza. Z licznego rodzeństwa, Józef - w 1945 roku poszedł do wojska i pózniej osiedlił się w Olsztynie, Tadeusz wyjechał i osiedlił się w okoliach Dzierżoniowa, Janina - wyszła za mąż za Tadeusza Sygnarowicza i dom opuściła, Jan - po odbyciu służby wojskowej ożenił się z Ireną Grajewską i u niej zamieszkał. Przy matce i Kazimierzu został Stanisław i Maria. Oboje ukończyli wojnicką "Handlówkę". Stanisław wyjechał do Gdyni i tam ukończył Wyższą Szkołę Marynarki Wojennej a Maria wyszła za Antoniego Laskę i zamieszkała przy ul. Długiej.
Po wojnie Kazimierz zakupił dom przy ul. Tarnowskiej, w którym już od kilku lat rodzina zamieszkiwała. Ożenił się z Janiną Liszką z ul.Warszawskiej, która przeniosła się do niego i tu rodziły się im kolejne dzieci: Andrzej (1947), Teresa (1948), Dorota (1953) i Wiesława (1961). W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku podjął pracę w G.S. "Samopomoc Chłopska" w Wojniczu i tu przepracował do emerytury. Zmarł 25 lutego 1994 roku i został pochowany na wojnickim cmentarzu. Lubił Klub, lubił piłkę, ale grającego na boisku nigdy go nie widziałem.

Stanisław "Dziadziu" Migoń:

Urodził się 26 maja 1896 roku w Wielkiej Wsi. Był mistrzem krawieckim. Pamiętam z młodości, że mówiono iż "obszywał dwór", co znaczy - szył również dla hrabiów. Ożenił się z Józefą Urbańską, córką Stanisława - funkcjonariusza sądowego w Wojniczu.
Ze związku tego urodzili się: Ludmiła, Anna, Jan, Zofia, Lucjan i Izabela. Lucjan był długoletnim kapitanem "Olimpii" i jako ciekawostkę podam, że uwielbiał piłkę nożną, piekarnię (był piekarzem) i toto-lotka. Na dzień dzisiejszy, ze wszystkich wyżej wymienionych żyję tylko Izabela, żona Leszka Niedzielskiego z ul.Długiej.
Najdłuższą część życia Migoniowie spędzili w nieistniejącym już drewnianym domu przy ul.Krakowskiej, stojącym przed obecnym domem Jerzego Adamusa. Jako mistrz krawiectwa wykształcił sporą grupę dobrych krawców. Był pasjonatem piłki nożnej, przyjacielem młodzieży i społecznikiem. Z tej racji był powszechnie lubiany i szanowany, funkcjonował w Wojniczu jako "Dziadziu" Migoń. Zmarł 14 maja 1983 roku i spoczywa na wojnickim cmentarzu.

Władysław Setlak:

Pochodził z Więckowic - urodził się 1 września 1907 roku - był mistrzem obróbki metali i mechaniki. Żona jego Janina z domu Mizera, również pochodziła z Więckowic. Zamieszkiwali w Wojniczu przy ul.Loretańskiej w miejscu, gdzie na połowie dawniejszej posesji stoi dom Teresy Setlakowej - wdowy do Macieju, ich synu. W związku tym urodziły się dzieci: Helena (zmarła w dzieciństwie), Irena, Jadwiga, Kazimiera, Maciej i Tadeusz. Warsztat prowadzi przy ul. Loretańskiej, przy Krakowskiej, na zapleczu obecnego domu p. Jerzego Adamusai na końcu w miejscu przylegającym do do obecnego kina "Wawel" - dawniejszego budynku "Sokoła". Po wojnie należał do najbarwniejszych wojnickich postaci. Był obecny w życiu społeczno-gospodarczo- kulturowym i oświatowym. Swoją obecność zaznaczył również w sporcie i działalności Ochotniczej Straży Pożarnej. Był kierownikiem warsztatu i nauczycielem technologi metali i mechaniki w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Technikum Rolniczym w Wojniczu.
Wykształcił dużo młodzieży, w związku z tym utrwalił się w Wojniczu termin: "Skończył szkołę u Setlaka". Prywatnie, moi rodzice Ludwik i Emilia i państwo Setlakowie byli kolegami, przeto relacje między naszymi rodzinami były bliskie. Poza walorami zawodowymi był człowiekiem humoru, przez to powszechnie go lubiano i szanowano. Zmarł 2 marca 1993 roku i spoczywa na wojnickim cmentarzu.

Teodor "Tolek" Karaś:

Urodził się w roku 1903 w Wielkiej Wsi. Ożenił z wdową Antoniną Kozłową, któa z pierwszego małżeństwa miała synów Władysława i Stefana. W ich związku urodzili się: Janina, Józef, Antoni i Eleonora. Dom ich przy ulicy Krakowskiej stoi do dziś i jest aktualnie w remoncie. Pracował w tarnowskim "Ozecie" przy budowie linii elektrycznych. Interesował się spotrem. Jego syn Józef był zawodnikiem "Olimpii" Wojnicz a później grał w ligowym Klubie "Metal" Tarnów. Teodor Karaś żył krótko, gdyż choroba i śmierć przerwały mu tak życie, jak i jego pasje. Zmarł w wieku 48 lat - w 1951 roku. Spoczywa na wojnickim cmentarzu.

Franciszek Bochenek:

Urodził się 22 maja 1931 roku, w rodzinie Michaliny z Mizerów i Franciszka Bochenków. Ma braci Stanisława i Jana. Jego dom rodziny przy ulicy Loretańskiej w Wojniczu stoi do dziś, jest odnowiony i zamieszkuje go Stanisław Bochenek. Franciszek szkołę podstawową rozpoczął przed wojną a kontynuował w czasie okupacji. Zawód ślusarza i mechanika zdobył w szkole przy Zakładach Mechanicznych w Tarnowie i z tymi Zakładami związał się aż do emerytury. Od dziecka kopał w piłkę (od szmacianki aż do skórzanej), przeto znalazł swoje miejsce w "Olimpii" od momentu jej powstania. Przez pewien okres prezesował temu klubowi. Po powrocie z wojska ożenił się z Janiną Zielińską, córką Józefa. W związku tym urodził im się syn Marek i córka Teresa. W 1969 roku rodzina ta opuściła Wojnicz i do dziś zamiszkuje w Tarnowie.

Tadeusz Kasperek:

Urodził się w 18 października 1932 roku w rodzinie Feliksy z Kurków i Feliksa z Kasperków. Jego dom rodzinny przy ul.Krakowskiej stoi do dziś i jest własnością jego siostrzenicy Antoniny Polańskiej. Szkołę podstawową i średnią ("Handłówka") ukończył w Wojniczu. Był człowiekiem wielu pasji jak: działacz młodzieżowy, sportowiec, strażak, aktor amator i orkiestrant. Każdej z tych pasji oddawał się bez reszty, jednak najwięcej oddawał się "Olimpii" Wojnicz, najpierw jako zawodnik a później prezes. Pracował w Zakładach Mechanicznych w Tarnowie. Ożenił się z Marią (Janiną) Słupską, córką Jana i Stanisławy ze Słolanów i ze związku z nią urodziło się dwóch synów, Emil i Piotr. Do śmierci zamieszkiwał przy ul.Krótkiej w Wojniczu. Zmarł 22 lipca 1998 roku w spoczywa na wojnickim cmentarzu.

Marian Klimczyk:

Był Krakusem. Z mojego szacunku, urodził się w pierwszej połowie lat dwudziestych ub. wieku. Prowadził zakład dentystyczny po zmarłym w czasie okupacji, panu Tadeuszu Makowskim i zamieszkiwał z rodziną Makowskich. Po wojnie zakład ów mieścił się w budynku zmarłego Walentego Opżoły (obecnie Stanisława Sygnary), a później w kamienicy Chumińskich, przy ul. Tarnowskiej. Tam też z rodziną Makowskich i swoją córką Reną zamieszkiwał Marian Klimczyk. W "Olimpii" był bramkarzem ale równie dobrze radził sobie w polu. Jemu przypisuję się nazwę klubu - "Olimpia". Kiedy Wiesław Makowski zaczął prowadzić zakład na własną rękę, Marian pracował w protezowni dentystycznej w Tarnowie i przypuszczalnie tam dotrwał do emerytury, z tym, że dojeżdżał do pracy z Krakowa. Teoretycznie Marian Klimczyk może jeszcze żyć, a o ile tak jest to - pozdrawia Cię Wojnicz - zabawny "Kominiarczyku".

Z powyższego wynika, że sukcesy lubią mieć i mają po kilku ojców.

Autor: Pan Wojciech Bykiewicz
Źródło: Merkuriusz Wojnicki Nr.6 (11) Listopad-Grudzień 2012

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości